W sobotę 26 stycznia 2008 kołysał nas zachodni wiatr o sile w porywach do 10 stopni w skali Beauforta, a to między innymi oznacza, że gdy przy takim wietrze otworzy się usta, to policzki się wybrzuszają, a usta same gwiżdżą! Większość ludzi jednak w taką pogodę siedzi w domu i modli się, żeby im dachu nie urwało.
Psa ciężko z budy wygonić, bo nawet te wielkości cielaka odfruwają w przestrzeń zrywając łańcuchy. Co tu dużo pisać: taki wiatr po prostu działa ludziom na nerwy. Aż w końcu... aż w końcu znalazło się trzech śmiałków, prawdziwych rycerzy wiatrowych: Nikodem Pałka i Michał Konkel (reprezentujący perłę w półwyspowej koronie, czyli Jastarnię) oraz Filip Czapp z Kuźnicy (tam też podobno żyją ludzie, ale naukowcy amerykańscy jeszcze tego nie udowodnili).
Nasi windsurfingowi rycerze niepokonani postanowili wziąć do rąk co mają najmniejszego i poszli na wodę walczyć z tym zimnym styczniowym sztormem...
I zwyciężyli, bo wiatr zaczął słabnąć. Reszta tej opowieści jest poniżej na fotkach. Zanim zaczniecie narzekać na jakość zdjęć, proszę pamiętać że było już prawie po zachodzie słońca, czyli bardzo ciemno, w dodatku bardzo pochmurno, baaardzo wietrznie i deszczowo. No i +7C w powietrzu oraz +3C w wodzie.
Gdyby kogoś nie interesował windsurfing w takich styczniowych warunkach wiatrowo-temperaturowych, zapraszamy na bardziej krajobrazową stronę.