Zachmurzenie duże, w wodzie i w powietrzu około +14C, wiatr SW 6 Bf, czyli wiało, falowało, ale nie świeciło.
W porównaniu do dnia poprzedniego fala niestety zmniejszyła się, gdyż wiatr był bardziej zachodni niż południowy, ale w dalszym ciągu pozwalała na całkiem przyzwoite fikołki i do przodu, i do tyłu oraz inne podskoki. Najwięcej loopów zaliczył oczywiście niestrudzony w takich czy innych fikołkach Adam Dudziński, który starał się znaleźć próg odporności na zniszczenie swego enerdowskiego zestawu wave'owego, ups... oczywiście RRD-owskiego, czyli żagla i deski z przyszłorocznej kolekcji niejakiego Roberto Ricci. Zestaw przetrwał, czyli nie dość że włoskie i ładne, to jeszcze trwałe i w dodatku nieźle pływa.
Tym razem, dzięki niewypowiedzianemu wprost bohaterstwu fotografa, który dotaszczył aparat ze statywem aż chyba z kilometr od brzegu, udało się dotrzeć z aparatem fotograficznym bliżej miejsca tego całego tego falistego zamieszania, więc całkiem dobrze na zdjęciach można zobaczyć mieliznę, czyli rejon małych falek. Niestety obszar większych fal w okolicach stawy Kaszyca, gdzie osiągały dziś wysokość około 1,5 metra, w dalszym ciągu jest słabo udokumentowany. Chyba jednak fotograf musi w końcu ruszyć tyłek i zawieźć go aż na Kaszycę, co nie jest samo w sobie trudne. Trudne jest wejść wraz ze sprzętem fotograficznym na jej bardzo śliską od ptasiego g...na podstawę przy wchodzącej na nią niemal dwumetrowej fali.
Do tego wszystkiego dziś oczywiście doszedł brak słońca i wyszło jak wyszło. Nie zmienia to faktu, że chyba każdy kto był (a było naprawdę wielu), bawił się świetnie i to z deską czy bez deski...;-)