Pogodnie, stosunkowo ciepło (w wodzie i powietrzu około +14C) i baardzo wietrznie (W 8-9 Bf). Nic więc dziwnego, że kutry w porcie stały, natomiast na wodzie... windsurferzy szaleli . Niestety z tym szaleństwem nie było tak różowo, bo w stosunku do dnia poprzedniego wiatr odkręcił z SSW na W i wzmógł się.
Zmiana kierunku przełożyła się na potężne skotłowanie i zmniejszenie fali, a silniejszy wiatr dołożył jeszcze "kartofle" i w rezultacie jeśli nawet gdzieś trafiało się na w miarę przyzwoitą falę, to bardzo krótki dystans pomiędzy grzbietami uniemożliwiał dobre skoki. W takich okolicznościach przyrody królowały chicken ride'y , walka o utrzymanie plomb w zębach na miejscu (kartoflisko), skoki z "płaskiej wody" i generalnie walka o przeżycie. Wiało po prostu tak mocno, że mewy mogłyby bez piór latać. Tym większy szacunek należy się, już za samą obecność w takich warunkach, Paniom windsurferkom, jak i kitesurferkom. Chapeau bas!